Pozdrawiam wszystkich. Dziś będą trzy historie i kilka krótkich wiadomości. Ale nie wyprzedzajmy wypadków. Pierwsza historia ma podtytuł „Tak blisko, a jednak daleko”. Jedloš umówił się z Hanesem, że gdzieś tam, zob. video, się spotkają. Deszcz nie pomagał i mimo, że byli oddaleni od siebie o 300 metrów, nie znaleźli się. To mocna historia, którą można by zamienić na spektakl teatralny. Nazwałbym go „Romeo i Hanes”. Historia druga alias sarenki lubią róże. Na obrazku widać wyjazd z domu pana dyrektora. Można by powiedzieć, że to po prostu posadzone róże. Wyglądają pięknie, ale intryga jest dużo bardziej skomplikowana. Nie chcieli płotu wokół działki i po naradzie u ogrodnika wygrały róże. Celem było, aby nie przeszkadzać okolicznym sarnom. Dopiero później okazało się, że one bardzo lubią róże. Naprawdę dało się to zobaczyć. Druga narada u ogrodnika nie wskazała winowajcy. A więc sarny mają śniadanie, a pan dyrektor i Jana kawałek kwitnącej rabaty. Róże kwitną 10 dni w roku i pięknie pachną, właśnie teraz. Ostatnia historia, podziękowanie. Radek i Iva nas opuszczają. W przypadku obojga mamy nadzieję, że tylko na chwilę. Razem to jakieś 15 lat pracy w PROEBIZie i zasługuje to na wielkie podziękowania. Ivie (foto), która po raz trzeci wcieli się w rolę mamy, M zespół składał życzenia online. Nauczyliśmy się tego przez ostatni rok. Radkowi (foto) złożyliśmy życzenia na pożegnalnym piwie i przekazaliśmy firmową koszulkę. Dla mnie osobiście Radek zawsze był wielkim wsparciem. Nic go nie mogło wyprowadzić z równowagi. Miał i ma też niesamowitą wiedzę na temat sportu, od gry w kulki po hokeja. Będzie mi brakować naszych dysput. Odchodzi szukać szczęścia w Pradze, gdzie zostanie głównym księgowym. Iva miała stanowisko Office Managera, ale nie mogę nic poradzić na to, że muszę to określić inaczej: Anioł. Ciągle uśmiechnięta, zawsze gotowa pomóc, miła i ludzka. Radku, Ivo, dziękujemy, miejcie się bajecznie.
Witam też nowych kolegów, którzy ich powoli zastępują. Nie bójcie się, wszystko będzie dobrze. Szybkie wiadomości: Jirka Š. był na Węgrzech. Kto go zna, ten wie, że nie na meczu, ale w basenie. Podobno prawie tylko tam (foto). Ja byłem z rodzinką w Grecji. Niestety nie na meczu, ale na urlopie (foto). Jedla poszedł na zakończenie Festiwalu w Ulicach (foto). Miejcie się fanfarowo. Lukáš