Ostatni tydzień przed początkiem wakacji był bardzo gorączkowy. Zuzka dla pewności ostrzegła wszystkich rodziców, którzy właśnie dostali świadectwa do ręki, że zalecana jest rozwaga, ponieważ te wyniki są konsekwencją amatorskiej inżynierii genetycznej, a genów nie oszukasz. Honza Šlachta i jego dziewczyny wypróbowali pierwsze nomadowanie – camper w RadoVANie. Przejechali Hořice, Sedmihorki i Malą Skálę - FOTO i FOTO. Dodali też wodowanie i razem przepłynęli pierwszą śluzą na Jizeře - FOTO i FOTO. Marki i Viola cieszyły się wodą, a następna w kolejce jest Odra aż po Olšę. Jana Lančová z zachwytem mówi o szkole swingu dla początkujących w ostrawskiej Farskiej zahradě, sałatce z ciecierzycy od „morawskiej” Evy Kudelové i wycieczce rowerowej na Śląsk połączonej z kąpielą w Hlučínskim jezeře FOTO i FOTO. Bára wykorzystała urlop maksymalnie. Tydzień w babskim towarzystwie w Wysokich Tatrach - FOTO, a później z mężem na Południowych Morawach, gdzie próbowali wypić całe wino - FOTO i FOTO. Niestety w okolicy ulubionych winnic Kaplanów. Musimy to jak najszybciej sprawdzić.
My Kaplanowie chcieliśmy na południe. Zaplanowaliśmy trampową wyprawę, co znaczy dla nas – tylko my dwoje w samochodzie, wytyczona prawdopodobna trasa i zapewniony tylko pierwszy nocleg. Wszystko pozostałe zostaje omówione i zmienia się po drodze. Pierwszym (sobotnim) celem były winne piwnice na granicy Węgier, Serbii i Chorwacji – FOTO. Wspaniałe. Zabraliśmy ze sobą skrzynki wina. Druga ciekawostka nosiła nazwę Pelješac. Niesamowite. Winnice na lewo i prawo. Kolejna skrzynka i cicha umowa, że na tym musi zakończyć się kupowanie wina i przemilczymy zatokę, w której nocowaliśmy, żeby można było tam jeszcze wrócić za rok, dwa. Później promem na Korčulę. Jedna kiczowata, parszywa zatoka z kąpieliskiem po drodze do Vela Luka, a druga zupełnie osamotniona i wspaniała rano. Zdążyliśmy ją zobaczyć przed promem do Splitu. Od razu poszliśmy obejrzeć słynne miejscowe targowisko, ale większość straganów była już zamknięta. Nakupiliśmy ulubionych fig, pomidorów i cebuli i wróciliśmy na prom, a w nim na Brač, dokąd mieli po nas przyjechać przyjaciele z łódką, która powstałą w Daruvarze „na podwórku”. Przyjechali. W piątek objeżdżaliśmy zatoki na Bračy i przeciwległej Šolcie, pływaliśmy, rozmawialiśmy i znów pływaliśmy. Wiele słońca. Niektórzy uczestnicy wyprawy (bez wskazywania palcem) odmówili następnego dnia wystawienia czerwonego nosa z zacienionej werandy apartamentu. Rano prom z powrotem do Splitu i hura do domu FOTO, FOTO, FOTO, FOTO i FOTO. jam