Pierwsza tura wyborów prezydenckich za nami i wygląda na to, że w firmie nikt się specjalnie nie przejął. Nie ma się co dziwić, ponieważ duża część pracowników przyjechała z zagranicy. W odróżnieniu od wyborów dużo emocji wzbudza wymiana samochodów na nowe Škody Karoq. Nie wiem dlaczego nie przeszedł mój pomysł, żeby zamiast dotychczasowych Rapidów kupić Ferrari, niemniej jednak wystarczyło mi raz przejechać się w kierunku punktu CarControl i muszę przyznać, że był to doskonały wybór. Oczywiście jak dla kogo. Janę V. w nowym aucie interesowała tylko jedna rzecz i była trochę rozczarowana. Podczas gdy większość męskiego towarzystwa rozmawiała o objętości silnika, mocy i wydajności jazdy, Janča myślała tylko o brakującym odtwarzaczu CD. Miejmy nadzieję, że auta będą mieć przynajmniej długą żywotność, nawet jeśli u nas nie zależy to wyłącznie od samochodu.
Tym samym chciałbym poinformować Zuzę – pomimo że Karoq to SUV, wciąż jeszcze nie ma na tyle wysokiego podwozia, żeby dało się nim przejechać przez betonową donicę, nawet jeśli wszyscy wiemy, że ta styrana życiem donica „samobójca” sama rzuciła się pod koła. Jeśli chodzi o pracę, wszystko wróciło już do normy, a po Bożym Narodzeniu nie została nawet choinka na rynku, którą rok wcześniej można było oglądać aż do marca. Ludzie przestali też przynosić zapasy słodyczy. Możliwe jednak, że używając zamrażarki oszczędzają czas i pracę w przyszłe Święta. W weekend niektórzy chcieli skorzystać ze spadłego śniegu. Lukáš Z. poszedł na długi spacer z Komorní Lhotki przez Kotař, Ropičkę i z powrotem. Podobno w ciągu 12 km drogi na zmianę wychodziło słońce i padał śnieg, pojawiła się mgła i myślę, że mówił też coś o huraganie. Przez cały czas towarzyszyła mu druga połówka. Nie powiedział jednak, czy na zdjęciu chodzi mu o psa, czy o tę sympatyczną dziewczynę. Hanys Š. także ruszył w góry. Nie po to, żeby się powspinać, ale na Pustevny, żeby zobaczyć wystawę lodowych rzeźb. Razem ze swoją dziewczyną czekali w kolejce przez godzinę. Wyciąg zawiózł ich na górę, gdzie okazało się, że stanie w kolejce do rzeźb potrwa kilka kolejnych godzin – zdecydowali się wrócić do domu. Honza Jedlička na początku tygodnia poszedł z rodziną na przedstawienie „Jak jajko ruszyło w drogę”. Córce Jedloša bardzo się podobało, jemu już trochę mniej. Głównym bohaterem historii było oczywiście Jajko, które spotykało na drodze różne zwierzątka i śpiewało zawsze tę samą piosenkę. Przy jakimś 50-tym zwierzątku Honza powoli, ale skutecznie omdlewał ze słowami na ustach „Jeśli przyjdzie jeszcze jedno zwierzę, to pęknie mi głowa”. Teatralne show przetrzymał jednak w pełnym zdrowiu. W niedzielę znów wrócił z córką do teatru. Tym razem wydarzenie nazywało się „O złotej śwince”. Organizatorka bardzo wszystkich przepraszała, ponieważ jeden z aktorów zachorował na zaraźliwy katar. Wszystko skończyło się uspokojeniem obecnych, że nie muszą się bać o przyjechanie na próżno, ponieważ przygotowali alternatywny program. Piękną bajkę dla dzieci pod tytułem: „Jak jajko ruszyło w drogę”. Wszystkim życzę przyjemnego początku nowego tygodnia. JC