Pierwszy dzień tygodnia upływał jak zwykle - pod znakiem narad, a poza tym wielkiego chłodu i pełni. Podobno poniedziałkowa pełnia była specjalna, zaćmienie księżyca stworzyło czerwonawy odcień nocnego nieba znane pod nazwą Krwawy Księżyc. Evka w domu dochodziła do siebie po tym jak w sobotę musiała pojechać domu szpitala. To były kamienie nerkowe. Na szczęście już ma się lepiej a pan doktor polecił jej pić dla zdrowia Plzeń, więc się go słucha, mimo że według niej smaczniejszy jest Radegast. Andrej się przeziębił, a Bara przyszła do pracy z krótszymi włosami, które swoją drogą bardzo jej pasują. Jirka Š. po poniedziałkowych naradach pojechał na Słowację, gdzie we wtorek czekało go szkolenie nowego klienta. W połowie szkolenia zostawił Martina, który je dokończył, a sam pojechał do klientów. Wieczorem obaj ruszyli w stronę Żyliny.
W firmie padł nam jeden serwer, ale nasi informatycy szybko sobie z tym poradzili. Radek poszedł z córką na przedstawienie chińskiego cyrku narodowego, ale czuł się trochę zawiedziony. Według niego było za mało akrobacji FOTO i FOTO. W środę pan dyrektor i ZuzKa pojechali do Pragi. Wrócili zadowoleni twierdząc, że odnieśli sukces. Sofia szkoliła w niedalekim Ołomuńcu, Piotr za to miał prezentację w Polsce. ZuzKa i Jirka C. przeprowadzają detoks. W czwartek rano budzili się tym specjalnym drinkiem – FOTO. ZuzKa ma energii za troje, a od kiedy jest na detoksie wrócił jej zdrowy, długi sen. Jirka Š. razem z Jurajem i Tomášem skoczyli na "jednego" do Docku, gdzie było dość tłoczno, ponieważ akurat odbywała się wystawa malarza, który tworzy mopsy. W piątkowy poranek zespół morawski uprzyjemnił sobie naradę śniadaniem, które tym razem przygotowywał Lukáš K. Musiało być bardzo smaczne, bo nie zostało po nim ani okruszka. Zespół słowacki omawiał zmiany w JOSEPHINE, które zostaną wprowadzone w najbliższych dniach. Pan dyrektor przeżył w weekend bardzo miłe wydarzenie. Brał udział w akcji Gulasz Trampa, gdzie zaprowadziła go chęć spotkania przyjaciół, ale też ciekawość, ponieważ występowało tam podobno dziesięć zespołów. Grali bez mikrofonów i musieli być w stanie uciszyć swoim wykonaniem tych, którzy cieszyli się ze spotkania. W pewnej chwili przed ludźmi stanęła dziewczynka, która wyglądała na trzynaście lat (ale, jak się pan dyrektor później dowiedział, miała osiemnaście) z dwoma kolegami, również sprawiającymi wrażenie bardzo młodych. Śpiewali znane piosenki: Let it be i Hallelujah Cohena. Obie po angielsku. Pan dyrektor aż usiadł z wrażenia. Let it be było dość nieśmiałe, ale przy Cohenie cała sala przyłączyła się do delikatnego śpiewu dziewczyny. Świat się zmienia. To było piękne doświadczenie. Synek Lukáša V. Kubík po raz pierwszy jeździł na nartach FOTO i szło mu wyjątkowo dobrze. Radek znów był w cieszyńskim teatrze na sztuce „Gazdina roba“ FOTO. A żeby tego nie było mało pan dyrektor dopracował się do "prawie" ostatecznej wersji akrylowej stodoły, którą latem widuje na południu Czech. Wprawdzie jest to płótno treningowe, na którym wciąż sprawdza, dokąd zaprowadzą go jego głowa i ręce, a ponieważ ma szczodry charakter pyta, czy ktoś nie chce go w prezencie - FOTO. Ja w weekend przygotowywałam córce przebranie i dodatki na jej pierwszy bal maskowy – zadanie brzmiało: kostiumy ludzi i zwierząt z innych kontynentów”, więc przynajmniej na chwilę telepatycznie przeniosłam się do ciepłych krajów, konkretnie na Hawaje i wymyśliłam, że będzie z niej Hawajka jak malowana. Kolorowe naszyjniki już w domu mamy, razem zrobiłyśmy kolorową postrzępioną spódniczkę, skończymy jeszcze kwiaty na włosy i ALOHA. Wiedzieliście, że na Hawajach używa się tego jak Cześć i zarówno na pożegnanie jako Do widzenia? Oprócz pozdrowień wyraża też współczucie, miłosierdzie oraz miłość i tego wam wszystkim życzę najwięcej. Pięknego tygodnia. A.